poniedziałek, 27 lutego 2012

Dieta South Beach

Jak już wspominałam wcześniej zaczęłam się odchudzać, i nie mówię tu o nie jedzeniu czekolady wieczorami tylko o poważnej zmianie nawyków żywieniowych. W moim przypadku prawda jest niestety okrutna, nie mogę jeść tego co lubię w takich ilościach jak lubię, myślałam że ćwiczenia fizyczne mi wystarczą aby móc pochwalić się pięknym i jędrnym ciałem ale ..... no właśnie zawsze się pojawia jakieś ALE albo COŚ tym "cosiem" jest np. 3 tygodniowe zapalenia ucha które wyklucza z większości jak nie wszystkich (bo boli przeokrutnie) ćwiczeń fizycznych zwłaszcza tych przeze mnie uwielbianych czyli nordic walking, pływanie i jogging - którego jak tracę kondycje to nienawidzę ale po jakimś czasie pałam do niego ogromną miłością :D Niestety takie przerwy nie robią dobrze figurze więc postanowiłam się czymś wspomóc. - hmm nie planowałam tak długiego wstępu :P

Z góry zaznaczam nie jestem dietetykiem, nie jestem lekarzem, to co napiszę tutaj to tylko moje wewnętrzne przemyślenia i obserwację.

Co to jest dieta South Beach?

- dieta opracowana przez kardiologa Arthura Agatston'a, polegająca na zmianie nawyków żywieniowych poprzez przejście przez 3 fazy diety z czego ostatnia faza - to właśnie zdrowe odżywianie się przez całe życie.
Dieta opiera się na indeksie glikemicznym, czyli jemy to co zawiera mało cukrów - bo jak wiecie cukry w zbyt dużych ilościach to ZŁOOOOOO - szkoda tylko, że takie dobre :P

Dieta South Beach TO NIE to samo co dieta DUKANA !!!!! (która z tego co wiem jest bardzo szkodliwa dla zdrowia)

I bardzo ważne: jeżeli chcesz stosować jakąś dietę a masz problemy zdrowotne takie jak choroby serca, krążenia, cukrzyca itp, musisz to koniecznie skonsultować z lekarzem! 

Skąd wiem o diecie South Beach? 

Tak do końca nie pamiętam, ale wiem, że chciałam kupić sobie książkę, kupiłam i przeczytałam.
Bez bicia przyznam się, że raz już stosowałam tą dietę ale zrobiłam coś bardzo głupiego, otóż zaczęłam ją w grudniu... i tak jak pierwsza faza (trwa 2 tygodnie i sprawiła cuda (przestałam słodzić herbatę! i trochę schudłam) no ale ciężko potem w święta nie zjeść tego wszystkiego dobrego i tak 2 faza bardzo szybko poszła w zapomnienie a ja padłam ofiarą efektu jo-jo. Oczywiście strasznie się zniechęciłam, ale wyszła kolejna książka tym razem South beach turbo też kupiłam - zaczęłam dietę ale hmmm nie przygotowałam się do niej i poniosłam kolejną klęskę.



Skoro tak mi nie wychodziło to po co znowu się męczę?

Otóż nie męczę się bo przygotowałam się dokładniej, i gotuje te potrawy które lubię a które zawierają odpowiednie składniki, i nie są to wyszukane potrawy ale zdrowe i naprawdę sycące dania. Podstawową zasadą pierwszej fazy jest wyeliminowania wszystkich cukrów (węglowodanów) z menu: glukozy, skrobi i fruktozy, ma to na celu ustabilizowanie poziomu insuliny we krwi (dlatego osoby chore na cukrzycę muszą skonsultować się z lekarzem!). Pierwsze dni po odstawieniu cukru są koszmarne ze względu na takie dziwne zmęczenie i znużenie jest to spowodowane nagłym spadkiem poziomu cukrów, zwłaszcza jeżeli ktoś jest tak słodkolubny jak ja. Ale jak przetrwa się ten czas to idzie już dobrze:)

Jak mi idzie moja dieta?

Nie powiem, że jest lekko, zwłaszcza jak mama upiecze ulubiony sernik, a kuzynka kolejne pysznie wyglądające ciasto. Ale mam cel do którego dążę i tym razem nie odpuszczę! Potrawy które gotuję są sycące i nie mam jakiejś potrzeby podjadać, ciężko jest jak przechodzę koło misy z owocami i widzę soczyste winogrona (owoców też nie można jeść przez pierwsze dwa tygodnie).

Co mnie motywuje?

Dla kogoś to może drobnostki, ale dla mnie uznanie w oczach rodziny kiedy po raz kolejny odmawiam słodyczy. Świadomość tego, że udało mi się kolejny dzień wytrzymać bez cukierka albo batonika, mimo tego, że są w domu, daje mi duuużego powera do działania, a dziś dopięłam żakiet, którego od roku nie wyciągałam z szafy, co prawda jeszcze jest ciasny w ramionach ale takie małe cele, które można w dość szybki sposób osiągnąć dodają dużej motywacji :)

Co jakiś czas będę wrzucać wam info z moimi postępami, może przepisy na jakieś ciekawe dania :)

Wszystkim odchudzającym się, życzę wytrwałości i proszę o trzymanie za mnie kciuków:)

Pozdrawiam :)  

czwartek, 23 lutego 2012

Mój pierwszy drugi wpis

"Jak zwykle, zaczęłam napisałam, miałam ogromne chęci ale ...coś " 

No właśnie tych "cosiów" było dużo, inne ważniejsze a inne zupełnie bezsensu. Więc kiedy zobaczyłam na mailu komentarz do mojego pierwszego (i jak do tej pory jedynego) wpisu, to przyznam się mało z wrażenia nie padłam. Przeczytałam komentarz, prawie rozkaz od Mary: poproszę o drugi wpis. Weszłam na bloga http://mjkv-shape.blogspot.com/ i przeczytałam najnowszy post.

Może to przypadek, może znak, a  może moja kobieca natura, nakazująca czytać między wierszami coś tam wynalazła. W każdym razie wpis Mary dotyczył odchudzania, (ja się odchudzam od 4 dni i daje rade - ale o tym mam nadzieje później), ale bardziej uderzyło mnie coś innego - wytrwałość. No właśnie z tym mam chyba największy problem:

- zaczęłam bloga - skończyłam na jednym wpisie,
- odchudzałam się miliony razy - zawsze kończyło się tak samo,
- zaczynałam biegać - jak już osiągałam fajne efekty pojawiało się jakieś COŚ,
- zaczynałam robić coś jeszcze innego i fascynującego i oczywiście kończyłam

wymieniać mogłabym więcej tylko nie bardzo lubię chwalić się niepowodzeniami.

A więc przychodzi tak czas, że w życiu trzeba coś zmienić, więc obiecuję być wytrwałą i dodawać wpisy częściej niż co kilka miesięcy :P a i resztę rozpoczętych spraw doprowadzać do końca.

PS: wielkie dzięki Mary i pozdrawiam :)

poniedziałek, 28 marca 2011

Mój pierwszy raz

Tak się zastanawiam po co mi to...i chyba juz wiem po co. Prób pisania było wiele zawsze kończyły sie tak samo czy pierwszy wpis i....nic. Raz chciałam aby moje wpisy były piękne i poetyckie. Ale poetką nie jestem choć kiedyś chciałam być. Będę sobie pisać o tym co kocha i lubię, a co to jest to się okaże mam nadzieje już niedługo.